26 kwietnia, 2020

"Szkiełko i oko"

 

“ Explanations exist; they have existed for all time; there is always a well-known solution to every human problem neat, plausible and wrong."

„Istnieją wyjaśnienia; istniały od zawsze; zawsze istnieje dobrze znane rozwiązanie każdego ludzkiego problemu, schludne, wiarygodne i złe.” 

- Henry Louis Mencken


Jestem znowu. Tym razem rzeczywiście nie było mnie tylko „chwilę”.

Powróćmy do tematu podjętego w poprzednim odcinku.

Rozstaliśmy się z konkluzją, że Scrum, jak na "coś lekkiego i prostego" w zrozumieniu, zbudowany jest na wcale pokaźnej porcji skomplikowanych teorii i konceptów, wymagających sporego trudu dla ich "ogarnięcia". Lakoniczność treści Scrum Guida wcale nie pomaga (opieram się na wersji z 2017 roku). Wręcz przeciwnie, wprowadza czytelnika w złudne przekonanie, że użycie Scruma będzie łatwe, proste i przyjemne. Nic z tego.

"[...] Scrum został osadzony w teorii empirycznej kontroli procesu, lub -krócej - w teorii empiryzmu. Empiryzm reprezentuje pogląd, iż wiedza wynika z doświadczania i podejmowania decyzji w oparciu o to, co zostało poznane [...]" 

- Scrum Guide 2017 


Pochylmy się nad „empirycznością” Scruma i „empiryczną kontrolą” - cokolwiek to znaczy - a w szczególności nad tezą, iż wiedza wynika z doświadczenia i podejmowania decyzji w oparciu o to, co już zostało poznane.
Teza ta rodzi u mnie pewne wątpliwość: jak praktyk Scruma ma się zachować w obliczu "nieznanego", gdy stanie przed zadaniem rozwiązania problemu nabrzmiałego w wyniku zjawiska, z którym jeszcze nigdy nie miał do czynienia, a zatem nie posiada "empirycznych" doświadczeń w danym zakresie? Może w Scrumie można rozwiązywać tylko te problemy,  rozwiązania których są już znane? Może zjawisko najpierw należy rozpoznać empirycznie, a potem dopiero ewentualnie zastosować Scruma?  Co począć ze zjawiskami niepoznawalnymi empirycznie?

Empeiria vs. Ratio

Nie wiem, co autorzy "Scrum Guida" mieli na myśli i celu tworząc neologizm "teoria empiryzmu". Przypomnijmy, że empiryzm w swych różnych odmianach to doktryna filozoficzna, a nie teoria,  uznająca poznanie poprzez postrzeganie zmysłowe za jedyny (w wersji mniej radykalnej "tylko" za podstawowy) sposób ujmowania rzeczywistości. Gdzie tu teoria? Można natomiast zgodzić się z podejściem, kiedy to na gruncie przyjętego uprzednio aksjomatu prymatu poznania empirycznego buduje się rozmaite nowe teorie. Odrębnym pozostaje odpowiedź na pytanie, czy prawdziwe i praktyczne.

Według "empiryków" obserwacja rzeczywistości przy użyciu  "szkiełka i oka" służy gromadzeniu faktów, na podstawie których to - stosując różne metody wnioskowania, uogólniania, konceptualizacji i aksjomatyzacji oraz inne "chwyty" tworzona jest wiedza  a posteriori, która powstaje wskutek poszerzania (zwiększenia zakresu) i/lub pogłębiania (uszczegółowiania) pola obserwacji, najczęściej poprzez udoskonalanie metod obserwacji (np. dzięki rozwojowi aparatury) oraz kumulacji coraz to większej ilości danych, co z kolei  powoduje podwyższenie stopnia dokładności analiz. 
Empiryzm neguje (w wersji mniej radykalnej "tylko" deprecjonuje) czysto rozumowy, oparty o namysł  a priori sposób poznania, zwany często racjonalizmem filozoficznym.
Racjonaliści najpierw formułują i postulują  hipotezy, teorie, aksjomaty i twierdzenia  odnośnie struktury i sposobu funkcjonowania wybranego fragmentu rzeczywistości, by potem je potwierdzać lub obalać (falsyfikować) drogą dowodzenia, debaty dialektycznej lub weryfikacji empirycznej (a tak, czemużby nie) drogą obserwacji natury i/lub eksperymentów laboratoryjnych. Nowa wiedza powstaje w wyniku przekształceń tzw. modeli formalnych (najczęściej pod postacią równań matematycznych, ale nie tylko) opisujących uznaną za prawdziwą  teorię, dokonując obliczeń przy użyciu tychże modeli i/lub poprzez sformułowanie zaobserwowanych zależności i prawidłowości.


Quiz dla spostrzegawczych. Który to Platon, a który Arystoteles?

Ten „plemienny” spór - ἐμπειρία  kontra ratio, „empirycy” kontra „racjonaliści”, „praktycy” kontra „teoretycy”, "zdroworozsądkowi" kontra "filozofujący" - toczy się  od  kilku tysięcy lat i w swych kolejnych odsłonach trwa w najlepsze do dziś. Można przyjąć umownie, że  uruchomił go Platon, dając początek platonizmowi ,  wraz z  Arystotelesem, ojcem arystotelizmu.
Co kilka stuleci kolejni filozofowie dorzucali swoje "3 grosze" w dziele budowy współczesnej epistemologii, dzieląc ów przysłowiowy  "włos" na kolejne części, uporczywie wplatając przy tym wątki platonizmu i/lub arystotelizmu. Tak powstawały kolejne "izmy".
W mojej opinii jest to klasyczny spór o "wyższość jednych świąt nad drugimi" (adepci mniemanologii stosowanej wiedzą o co chodzi), gdyż wiadomo (nie wiem, jak to się stało, że  Platon z Arystotelesem na to nie wpadli ), że jedynie słuszna odpowiedź na pytanie, co jest pierwotne - doświadczenie empiryczne czy intelektualny namysł -  brzmi: „to zależy”.

Dlatego też zawsze mam w pamięci dobrą radę  Ludwiga Boltzmana, który zwykł  mawiać, że:

"Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria."



Umiłowanie Mądrości

Jak podobno miał rzec Heraklit z Efezu:
"Złymi świadkami są oczy i uszy dla ludzi, którzy mają dusze barbarzyńców."
co rozumiem, że obserwacja, owszem jest przydatna, ale zda się na nic, jeśli nie pojmujesz,  co "widzisz".
Gwoli wyjaśnienia, dla antycznych Greków "barbarzyńcami" byli ci, którzy nie uprawiali filozofii, czyli nie "umiłowali mądrości". Wcale nie chodziło o język, pochodzenie etniczne, geograficzne, zwyczaje czy tzw. "poziom rozwoju".  "Barbarzyństwo", według starożytnych Greków,  to bardziej stan umysłu niźli kondycja materialna.  

Dlaczego "rozum" i "umiłowanie mądrości" są tak istotne w empirycznym procesie poznania, wyjaśnia sam Mistrz Immanuel w swym pomnikowym dziele "Krytyka czystego rozumu" :

"[...] Choć jednak wszelkie nasze poznanie rozpoczyna się wraz z doświadczeniem, to przecież nie całe poznanie wypływa z doświadczenia. […] Jest to więc co najmniej pytanie wymagające bliższego zbadania i nie dające się załatwić od razu na pierwszy rzut oka: czy istnieje tego rodzaju poznanie niezależne od doświadczenia, a nawet od wszelkich podniet zmysłów? Poznanie takie nazywamy poznaniem a priori i odróżniamy je od poznań empirycznych, które źródło swe mają a posteriori, mianowicie w doświadczeniu. [...]"

Obecnie z dylematami Heraklita, Platona, Arystotelesa, Kanta, ich uczniów i następców usiłuje poradzić sobie zarówno współczesna nauka akademicka (epistemologia, filozofia umysłu i kognitywistyka), jak również para- lub pseudo- nauka w swych rozmaitych odmianach, stanowiąca wcale pokaźny kawałek tortu przemysłu edukacyjnego, na przykład pod postacią poradników lub kursów typu "jak zostać genialnym - a potem niechybnie pięknym i bogatym - w weekend" (moja rada: opracować taki poradnik i dobrze go sprzedać).

Jako "miłujący mądrość" (choć niefanatycznie) również mam swój prywatny  pogląd na te kwestie.  Proszę się nie obwiać. Nie wyłożę teraz nowej teorii poznania wszechrzeczy. Nie mam problemów z mym filozoficznym ego. Podzielę się jedynie przemyśleniami prostego inżyniera, który w praktyce przez kilka dekad zmagał się z kluczowym zagadnieniem analizy biznesowo-systemowej, starając się rozwiązywać dylematy co, na co i jak zmieniać ... i czy w ogóle zmieniać.
 

Informacja, Rozum, Metamodel, Racjonalność


Jak (podobno) wykazują badania naukowe, Zmysł (które rzekomo mają być podstawwowym narzędziem poznania według empiryków, patrz rzeczone "Szkiełko" i "Oko"), reagują jedynie na Zmiany, owe kantowskie "podniety" (dlatego ludzka gałka oczna wykonuje mikro ruchy to w lewo, to w prawo, a kura kręci głową by mózgowi dostarczyć "podnietę" - sztucznie zróżnicowany obraz będący zmieniającym się bodziecem wzrokowym), albowiem zmysły służą do pobierania informacji, a ta powstaje w wyniku Zmiany.
Jako że dyskusja nad definicją Zmiany wykracza poza łamy niniejszego bloga, przyjmijmy, że ze Zmianą mamy do czynienia wtedy, gdy obecny stan "czegoś" jest inny niż "tegoż" stan poprzedni, na przykład sprzed "chwili", jakkolwiek długo ona trwa. 
  • Istnienie polega na ciągłej Zmianie (patrz wariabilizm, filozofia procesu). Upływ najmniejszego kwantu czasu powoduje Zmianę.
  • Zmiana konstytuuje upływ Czasu, zatem brak Zmiany oznacza brak upływu Czasu ("czas stoi w miejscu").
  • Jeśli uznać, że Informacja to "różnica" pomiędzy stanem  umownie "wcześniejszym" a  "późniejszym", oznacza to, że upływ Czasu  musi powodować wytworzenie  Informacji. 
  • Jako że nieprzerwanie wszystko panta rheiulega ZmianieInformacja powstaje w każdym momencie upływającego Czasu.
  • Brak upływu Czasu, ergo przyrostu Informacji, oznacza brak Zmiany, czyli "nieistnienie" w czasie.
Upraszczając, Informacja to przyrost (pytanie, czy ubytek również?) tego, co widzimy, słyszymy i rozumiemy - słowem poznajemy - w rezultacie Zmiany zachodzącej w Czasie. Nie można rozpatrywać Zmian i Informacji poza Czasem.

Nawet, gdy widzimy, słyszymy i rozumiemy "mniej" po Zmianie niż przed, paradoksalnie Informacji przybywa, a przynajmniej nie ubywa. Czyż nie miewaliście wrażenia, że po namyśle nad jakąś kwestią  jesteście "głupsi" niż przed? Owo wrażenie pośrednio świadczy   właśnie o nabyciu nowej wiedzy o skali niewiedzy. Tak otwierają się nowe horyzonty. Wymyślił to niejaki Sokrates, który stwierdził , że:
"Wiem, że nic nie wiem", 
i za karę go otruli (może nie zupełnie za to, ale z pewnością został ukarany między innymi za stosowanie tzw. metody elenktycznej, ośmieszając i wkurzając przy tym wielu szacownych, nabzdyczonych ateńczyków, czym przysporzył sobie sporą gromadę zajadłych wrogów, ale i fanów, przy okazji zmieniając bieg historii filozofii. Również "przy okazji" opracował metodę majeutyczną, która legła u podstaw modnego ostatnio coachingu).

Stopniowo i ja dochodzę do podobnej konstatacji, coraz więcej nie wiem.  Mam przy tym cichą nadzieję, że "za karę" mnie jednak nikt nie otruje, chociaż już dostrzegam wrogie spojrzenia. Na wszelki wypadek zachowuję czujność (szczególnie w przypadkach, gdy  oranżada jest bez bąbelków. Starsi zrozumieją, młodsi patrz link, a stanie się jasne).

Informację rejestrujemy, w zależności od wyznawanej "szkoły", przy użyciu od 5. do 10. zmysłów i kierujemy do "organu" (urządzenia) wyposażonego w mechanizm Wyobraźni - nazwijmy ten organ vel urządzenie Rozumem, jakkolwiek jest zbudowany i jakkolwiek działa - który na bazie tejże Informacji buduje "rozumowy" (a jakże by inaczej) obraz zaobserwowanego Zjawiska, czyli jego  Wyobrażenie (pomińmy tu dyskurs, czy w rozumieniu Locke'a, czy Berkeleya). Dopiero to Wyobrażone "coś" lokuje się w naszej świadomości w formie de facto doksy, czyli domniemania lub przekonania odnośnie przedmiotu Wyobrażenia, lub odkłada się w nieświadomości tworząc intuicję.
Należy podkreślić, że doksa i intuicja są bytami subiektywnymi. Na podstawie tej samej Zmiany różne osoby (niekiedy urządzenia), z powodu różnic w konstrukcji i działaniu sensorów mogą rejestrować odmienną Informację, i na jej podstawie budować różniące się od siebie Wyobrażenia. Nawet jedna i ta sama osoba (urządzenie) może różnie interpretować tę samą Informację w zależności od chwilowego stanu mentalnego (informacyjnego) lub somatycznego (energo-materialnego) - co też prowadzi do różnych Wyobrażeń tego samego zjawiska - albowiem  procesy informacyjne są sprzężone  z procesami energo-matrerialnymi zachodzącymi w Systemie.

Swoistym typem "rozumienia" jest świadoma konstatacja faktu, że dane zjawisko nie jest możliwe do objęcia Rozumem przy użyciu posiadanego zasobu wiedzy i Wyobrażeń. Mówiąc prościej, mówimy o sytuacji, gdy rozumiemy, że nie rozumiemy. To też wiedza, i to cenna. W takich przypadkach możemy mieć do czynienia albo z ograniczeniem metod i/lub procesów  poznawczych, albo z występowaniem bytu w swej istocie transcendentalnego.

By (z)rozumieć konkretne Zjawisko, Rozum posługuje się jego Metamodelem stanowiącym zbiór logicznie powiązanych bytów informacyjnych (pojęć, terminów, definicji, teorii, dogmatów i innych), oraz relacji między nimi, z zakresu dziedziny rozpatrywanego Zjawiska, w kontekście którego to (lub przy pomocy którego to) Metamodelu Obserwator-Analityk interpretuje pozyskaną w trakcie obserwacji lub namysłu Informację, niekiedy  posiłkując się  Metamodelami zjawisk pokrewnych lub podobnych. 
Koncept Metamodelu można, w pewnym uproszczeniu, przyrównać do platońskiej idei lub arystotelejskiej  formyMetamodel jednak, w odróżnieniu od tych ostatnich, komponuje w jedną całość wiele elementów i wyjaśnia - powołując się na określone zasady budowania relacji, konstrukcji i zachowania obiektów oraz ogólne zasady funkcjonowania rzeczywistości jakie w danym momencie historycznym obowiązują, a które subiekt analizy uznaje za prawdziwe i poprawne - jak obserwowane elementy rzeczywistości konstytuują dane konkretne Zjawisko.

Metamodel jest elementem Wiedzy nie tyle o danej konkretnej obserwowanej instancji Zjawiska, lecz o jego bardziej ogólnej istocie, wspólnej dla pewnej klasy zjawisk, oraz o kontekstach, w których te zjawiska są lub mogą być rozpatrywane.

Sposób konstrukcji i użycia samego Metamodelu często zależy od zaadoptowanej przez posiadacza Rozumu "szkoły metamodelowania" oraz biegłości "metamodelującego". 
Od zaawansowania Metomodelu zależy dokładność obserwacji i adekwatność ich rozumienia: im większa jego precyzja odwzorowania rzeczywistości, tym bardziej w zniuansowany i wieloaspektowy sposób pozwala postrzegać i rozumieć analizowane Zjawiska.

Warto nadmienić, że formą relacji między konceptami występującymi w Metamodelu jest również korelacja statystyczna.  Dopóki jednak nie pojmiemy istoty faktycznego związku (lub jego braku), musimy pozostawać w sferze jedynie domniemania zauważonej prawidłowości. To nadal "tylko" statystyka i nic ponadto. Trudno nazwać  to "rozumieniem". Można tu przytoczyć kultową anegdotkę o kogucie. Z faktu ścisłej korelacji piana koguta przed wschodem Słońca nie wynika, że wschód jest powodowany pianiem koguta, choć niewątpliwie występuje jakiś związek pomiędzy tymi zjawiskami.

Metamodel musi być wyobrażalny i utrwalony poprzez swój opis w jakimś języku. Może to być język matematyki, komunikacji werbalnej lub graficznej. Może to być również przekaz  duchowy (np. rytuały, obrzędy) lub symboliczny (grafika, rzeźba, architektura, taniec, muzyka, literatura).

Kolejnym konceptem uczestniczącym w procesie poznawczo-analitycznym jest Architektura Wyobrażenia konkretnego przejawu Zjawiska, (podejściu architektonicznemu poświęcony jest jeden z archiwalnych postów tego bloga.) Upraszczając, Architektura to utrwalone wyobrażenie postrzeganego zmysłowo konkretnego Zjawiska, zbudowana w oparciu o wybrany Metamodel. 

Architektura obejmuje:
  • Strukturę - opis zbioru elementów składowych i relacji między nimi,
  • Zachowanie - opis procesów wewnętrznych, w tym uruchamianych w reakcji na pozyskane dane zewnętrzne,  
oraz
  • Metamodel - zbiór zasad konstrukcji i praw rządzącym zachowaniem obiektów danej klasy, powiązanych z pozostałymi elementami w ramach danej Architektury.

(Copyright Marek Bisztyga 2020-2021)


Źródłem konstruktów myślowych ulokowanych w naszej świadomości (i podświadomości) oraz  sposobu ich rozumienia - oprócz wiedzy ogólnej i dziedzinowej utrwalonej w postaci Metamodeli - są ogólne wyobrażenia, normy (poznawcze, moralne, prawne, społeczne i inne), mity, przesądy, stereotypy i tzw. kapitały (ekonomiczny, społeczny, kulturowy, prawny oraz inne właściwe różnym polom), a także wynikający z nich sposób myślenia i postępowania, łącznie tworzące złożony aparat poznawczy - nazwijmy go Racjonalnością - który syntetycznie można zdefiniować jako mélange  (każdego po trochu) lub konglomerat bytów informacyjnych odłożonych w naszej świadomości i podświadomości, "coś" pomiędzy:
  • wiedzą (episteme)  i zaufaniem (fides) do niej,
  • wiedzą i doświadczalną jej weryfikacją (empeiria),
  • mniemaniem (doksa) o prawdziwości doświadczenia,
  • zaufaniem do mniemania.

Racjonalność jako melange Racjonalizmu, Empiryzmu, Wiary i Magii
(Copyright Marek Bisztyga 2020-2021)



Racjonalność jest fundamentem zarówno empirycznej, jak i noetyczno-ejdetycznej lub spekulatywno-konstrukcyjnej metody poznania.

Bywa, że "nasza" Racjonalność, czyli nasz sposób rozumienia subiektywnie "naszej" rzeczywistości nie pasuje do tej " obiektywnie" empirycznie doświadczanej, "rzeczywistej" rzeczywistości. Praktycznie dzieje się to nieprzerwanie (choć często niezauważalnie) albowiem, jak wiadomo panta rhei co powoduje że nasza Racjonalnośc nie nadąża za rzeczywistością. 
Typową reakcją osoby otwartej na "nowe" jest gotowość przekroczenia zauważonej granicy swej Racjonalności. Wyobrażenie sobie dotąd "niewyobrażalnego", a następnie, aktualizacja Racjonalności i akceptacja nowej jej wersji. Niektórzy tą (niestety rzadką) umiejętność  nazywają "innowacyjnością".
Typową reakcją osób mieniących się "konserwatystami" jest heroiczna obrona "tradycyjnych" (czyli tych, które znamywyobrażeń, przekonań, prawd oraz "sprawdzonych" sposobów postępowania i naiwne przekonanie, że taka postawa "dopasuje" rzeczywistość do naszych "jedynie słusznych"  o niej wyobrażeń, przywracając nam tym samym poczucie ładu i kontroli nad swoim losem. W skrajnych przypadkach taki źle pojęty "konserwatyzm" przeradza się w doktrynerstwo, które z nowoczesnym konserwatyzmem ma niewiele wspólnego.
Warto zatem przypomnieć (kolejny raz, nigdy za często) kultowy w pewnych kręgach "katechizm" rzetelnego - nazwijmy je "naukowym" - poznania, zaczerpnięty z pracy "Cybernetyka i charakter" autorstwa Mariana Mazura.
Warto nadmienić, że użyty tam termin "rzeczywistość" nie ogranicza się jedynie do bytów energo-materialnych, ale obejmuje również informacyjne, czyli i te tworzące naszą Racjonalność.

Jak zatem odróżniać "naukowca" od "doktrynera"?
 
  1. Naukowców interesuje rzeczywistość, jaka jest. Doktrynerów interesuje rzeczywistość, jaka powinna być. 
  2. Naukowcy chcą, żeby ich poglądy pasowały do rzeczywistości. Doktrynerzy chcą, żeby rzeczywistość pasowała do ich poglądów. 
  3. Stwierdziwszy niezgodność między poglądami a dowodami naukowiec odrzuca poglądy. Stwierdziwszy niezgodność między poglądami a dowodami doktryner odrzuca dowody. 
  4. Naukowiec uważa naukę za zawód, do której czuje on zamiłowanie. Doktryner uważa doktrynę za misję, do której czuje on posłannictwo. 
  5. Naukowiec szuka "prawdy" i martwi się trudnościami w jej znajdowaniu. Doktryner zna "prawdę" i cieszy się jej zupełnością. 
  6. Naukowiec ma mnóstwo wątpliwości, czy jest "prawdą" to, co mówi nauka. Doktryner nie ma najmniejszych wątpliwości, że jest "prawdą" to, co mówi doktryna. 
  7. Naukowiec uważa to, co mówi nauka za bardzo nietrwałe. Doktryner uważa to, co mówi doktryna, za wieczne. 
  8. Naukowcy dążą do uwydatniania różnic między nauką a doktryną. Doktrynerzy dążą do zacierania różnic między nauką a doktryną. 
  9. Naukowiec nie chce, żeby mu przypisywano doktrynerstwo. Doktryner chce, żeby mu przypisywano naukowość. 
  10. Naukowiec unika nawet pozorów doktrynerstwa. Doktryner zabiega choćby o pozory naukowości. 
  11. Naukowiec stara się obalać poglądy istniejące w nauce. Doktryner stara się przeciwdziałać obalaniu poglądów istniejących w doktrynie. 
  12. Naukowiec uważa twórcę nowych poglądów za nowatora. Doktryner uważa twórcę odmiennych idei za wroga. 
  13. Naukowiec uważa za postęp, gdy ktoś oderwie się od poglądów obowiązujących w nauce. Doktryner uważa za zdradę, gdy ktoś oderwie się od poglądów obowiązujących w doktrynie. 
  14. Naukowiec uważa, że jeżeli coś nie jest nowe, to nie jest wartościowe dla nauki, a wobec tego nie zasługuje na zainteresowanie. Doktryner uważa, że jeżeli coś jest nowe, to jest szkodliwe dla doktryny, a wobec tego zasługuje na potępienie. 
  15. Naukowcy są dumni z tego, że w nauce w ciągu tak krótkiego czasu tak wiele się zmieniło. Doktrynerzy są dumni z tego, że w doktrynie w ciągu tak długiego czasu nic się nie zmieniło. 


                            Racjonalność i Metamodel  są  szczególnie przydatne, gdy rzeczywistość postrzegamy "kwantowo" ;). 
                            Koncepcja załamania funkcji falowej zakłada, że poza wymiarem czasu i przestrzeni istnieją nieskończone możliwości. Wszystko może się wydarzyć. Kwantowe prawa prawdopodobieństwa zakładają, że akt obserwacji obiektu wymusza na nim spójność z tym, co oczekujemy zobaczyć. Gdy oczekujemy określonego rezultatu, wszystkie pozostałe możliwości w tym samym czasie ulegają dekoherencji względem danego wymiaru czasoprzestrzeni. To, czego nie spodziewamy się zobaczyć, nie wydarza się. Istnieje w gruncie rzeczy bardzo konsekwentne prawo, decydujące o tym, co może przejawić się w twoim świecie: doświadczasz tego, czego oczekujesz. Gdy zaczynasz wychodzić poza swoje sztywne zasady, określające co może się wydarzyć, zaczynasz zauważać wiele nowych zjawisk. Twoje „oprogramowanie rzeczywistości” zostaje zaktualizowane o nowy sposób postrzegania.”
                             - Richard Bartlett "Fizyka cudów" 

                            Zatem indywidualna lub kolektywna (podzielana przez rodzinę, grupę towarzyską, społeczność, środowisko, wspólnotę religijną, plemię itp.) Racjonalność - pośrednio poprzez Metamodele - wpływa na sposób postrzegania, interpretację i ocenę prawdziwości Faktów, gdyż z niej to wynika zakres i struktura zbioru pojęć, którymi się posługujemy (tzw. mapa pojęciowa, mentalna), a zatem "doświadczasz tego, czego oczekujesz", a oczekujesz tego co wiesz i rozumiesz. 
                            Z powyższego wynika bardzo radykalny wniosek, trudny do zaakceptowania dla zagorzałego "empiryka":

                            Tak naprawdę, nie wiemy, jaka jest rzeczywistość. Nam się tylko wydaje, że wiemy. W najlepszym wypadku my tylko ją "rozumiemy", a to, czy adekwatnie, możemy zweryfikować tylko a posteriori. Paradoksalnie, wynik doświadczenia zależny jest od przyjętego konkretnego Metamodelu i nabytej Racjonalności. Od koloru przyjętej pigułki.

                            Przyjmijmy, że posiadanie Racjonalności i czynienie z niej użytku będziemy określać terminem "Mądrość". Bycie (bywanie) "Mądrym" polega zatem na budowaniu i rozwijaniu Racjonalności.  By ją rozwijać, najpierw należy ją posiąść w minimalnym choć zakresie, a potem używać. Każda Racjonalność jest lepsza od żadnej, 
                            Aby różne Rozumy mogły współpracować w jakiejś dziedzinie, muszą operować tymi samymi lub podobnymi Metamodelami. By budować podobne Metamodele, Rozumy muszą posługiwać się podobnymi Racjonalnościami. Operowanie jedynie tym samym zestawem "twardych faktów" jeszcze nie gwarantuje ich współrozumienia, porozumienia i współpracy. Bywa, że "patrząc" na to samo, "widzimy" różne rzeczy. To co dla jednych jest "faktem", dla innych może być "fake-faktem".

                            Biblia w Księdze Rodzaju, w przypowieści o wieży Babel, zwraca uwagą na wagę wspólnoty Racjonalności dla jakości komunikacji, a w rezultacie możliwości współpracy : 

                            „[...] Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego! [...]” 
                            - Biblia Tysiąclecia, Księga rodzaju, Rozd.11.6,7 

                            Termin "język" jest oczywistą metaforą Racjonalności (a dokładnie tzw. systemu pojęciowego języka) albowiem używając języka mówimy to, co "myślimy", a "myślimy" zawsze w jakimś języku.

                            Obserwując gromadzimy nowe Informacje, które przetwarzamy w nową Racjonalność, którą wykorzystujemy do pozyskania nowej Informacji, którą ... i tak w kółko do momentu, aż z wiekiem utracimy zdolność odbierania bodźców zmysłowych, tworzenia i wzbogacania Racjonalności, czyli zdolność "teoretyzowania" i "filozofowania", a która to zdolność jest krytyczna dla zachowania zdolności postrzegania zmysłowego. Nie da się "bezmyślnie" obserwować.  Kółko się zamknęło. 

                            Znany naukowiec i świetny popularyzator nauki, prof. Krzysztof Meissner, wyraził pogląd, że fizycy CERN są w stanie w ciągu miesiąca zapełnić wszystkie dyski świata danymi eksperymentalnymi i gdyby nie dysponowali teoretycznym modelem standardowym świata cząstek elementarnych (czyli wiedzą wymyśloną a priori), nadal nie rozumieliby, co obserwują w Wielkim Zderzaczu Hadronów. 

                            Bywa, że zaobserwowane fakty nie poddają się interpretacji, gdyż nie można ich zracjonalizować w ramach wyznawanej (posiadanej) Racjonalności i przy użyciu posiadanych Metamodeli. Wtedy często sfrustrowani, zamiast je (Racjonalność i Metamodele)  z szacunkiem dla nowych faktów udoskonalać czy rozwijać, rozpaczliwie próbujemy "dogiąć" obserwację  do posiadanego  Wyobrażenia, w myśl naczelnego dogmatu radykalnego idealizmu:
                            "Jeśli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów."
                            - G.W.F. Hegel
                            Dla idealisty-doktrynera najtrudniejszą w życiu jest właśnie zmiana poglądów. Dla idealisty-naukowca to radosny krok ku nowej wiedzy.

                            Oczywiście jeden eksperyment może w każdej chwili "wysadzić w powietrze" nawet najbardziej szacowną i zasiedziałą  w naszej zbiorowej świadomości "teorię". Na tym właśnie polega nauka - na ciągłych próbach obalania "teorii". Aby było co obalać, najpierw jednak  trzeba zaproponować jakąś "teorię". I na tym też polega nauka - na "teoretyzowaniu" i  "filozofowaniu". Nie można uprawiać nauki, i stosować płynącej z niej "praktyki", nie będąc "miłośnikiem mądrości". Nie można mieć "duszy barbarzyńcy". Dlatego oburza mnie podejście, z jakim czasami się spotykam:

                            "[...] To teoria. Liczy się tylko praktyka.[...]"

                            Zgoda. W praktyce liczy się tylko "praktyka", jednak by zacząć cokolwiek rozumieć z tego, co się "praktykuje", należy mieć jakąś Racjonalność a priori. Bez tego opisany wyżej cykl trudno zainicjować. Samo "oko" uzbrojone nawet w najlepsze "szkiełko" oraz tzw. Fakty to za mało. Bez Rozumu załadowanego wstępnie Racjonalnością ani rusz. Bez intelektualnej interpretacji, Fakt jest neutralny i nie posiada żadnej "mocy dowodowej". Jest bezużyteczny jeśli nie wiemy, czy "coś" on potwierdza, czy obala.  By Fakt nabrał znaczenia i "mocy dowodowej " musi wejść w relację z jakimś wykoncypowanym konstruktem teoretycznym. 

                            Organizmy żywe część swej Racjonalności a priori mają w genach (dosłownie i w przenośni). Jeśli umieją ją wykorzystywać i rozwijać, podejmowane przez nie decyzje będą adekwatne do sytuacji i przetrwają. Jeśli nie , to … „sorry, taki mamy klimat”. Dotyczy to zarówno jednostek, jak i kolektywów - wspólnot, narodów, społeczności, zespołów - albowiem kolektywna Racjonalność "zaszyta w genach" to tzw. kapital społeczny Jedne kolektywy mają go więcej, inne mniej. Dlatego jedne radzą sobie lepiej, inne gorzej. Jedni "umieją", a inni tylko "umią". Z reguły "umią" ci, co nie "filozują" i nie "teoryzują". 


                            ***

                            "[...] Pomimo że problemy poznawcze i decyzyjne tak wyraźnie różnią się od siebie, są one od siebie nieodłączne. Aby coś poznać, trzeba w tym celu coś zrobić, a więc decydować. I na odwrót, aby coś osiągnąć, trzeba do tego coś wiedzieć, a więc poznać. Decydowanie pomaga poznawać, a poznawanie pomaga decydować [...]"
                            Marian Mazur, "Cybernetyka i charakter"


                            "A po co to wszystko?" zapyta dociekliwy czytelnik. Po to, by móc przewidywać, a raczej rozumieć przyszłość - przynajmniej by tak nam się wydawało - oraz by móc podejmować adekwatne decyzje dążąc ku tejże przyszłości. 

                            Informacja o tym co było i Racjonalność podpowiadająca, co może wydarzyć się  przyszłości, są nam potrzebne do podejmowania decyzji co do wyboru właściwej reakcji na zmieniające się warunki otoczenia. Decydowanie oparte TYLKO o "fakty", czyli wiedzę "co już zaszło" jest bez sensu. Decydując o czymkolwiek (świadomie lub nie) zastanawiamy się, jak by tu "znaleźć się" w stanie przyszłym.
                            A skąd wiemy, jaki on będzie? Nie wiemy. "Przewidujemy". "Zakładamy". "Antycypujemy". Na podstawie czegoż to tak dzielnie "przewidujemy" lub "zakładamy"? Właśnie na podstawie posiadanej Racjonalności i  Metamodelu fragmentu rozpatrywanej rzeczywistości. Każde "założenie" to hipoteza, teoria, niekiedy "aż" plan. Przecież jakoś musimy sobie wyobrazić przyszły stan rzeczy, który jest celem naszego działa lub oczekiwanym, przewidywanym rezultatem.

                            Fakt to "coś", o czym jesteśmy przekonani że "jest". Skoro jednak wiemy, że to "coś"  jest, to znaczy, że  w momencie poznanie już musiało być, czyli już było.
                            Nie może być "przyszłych faktów". Fakt albo jest, czyli de  facto właśnie się stał i przeszedł do historii, albo go jeszcze nie ma, czyli nie jest jeszcze "faktem". Może kiedyś będzie. 

                            Decydowanie "empiryczne" bazujące tylko "na faktach" ma pewien defekt metodyczny: nie uwzględnia istnienia niepewności i konieczności zarządzania tą że niepewnością, czego nie należy mylić z zarządzaniem ryzykiem. To nie to samo. 

                            W decydowaniu empirycznym a posteriori nie bierzemy pod uwagę tego, czego nie wiemy, oraz okoliczności, że często nie wiemy, czego nie wiemy (to znaczy, wiemy, że nie wiemy, ale nie wiemy czego nie wiemy), a także tego, że w ogóle możemy nie wiedzieć, że nie wiemy. Mówiąc prościej, nie zdajemy sobie sprawy z zakresu swojej niewiedzy, w tym niewiedzy o faktach, które należałoby brać pod uwagę w procesie decydowania, gdybyśmy wiedzieli o ich istnieniu i o tym, że należy je brać pod uwagę. 

                            Jak pisał M.E Raynor:
                            „Przyszłości nie da się przewidzieć, ale można ją zrozumieć.”
                            Nie jest możliwe zatem zdobycie wiedzy o "przyszłych faktach", chyba że dysponuje się wehikułem czasu lub szklaną kulą z renomowanego sklepu dla wróżek i wróży (Wróżenie to nie tylko domena kobiet. Np. ekonomistów jest więcej niż ekonomistek). Można natomiast - rozumiejąc zachodzące procesy, co jest elementem posiadanej Racjonalności - snuć rozważania na temat potencjalnych, możliwych scenariuszy ewolucji sytuacji i na tej bazie podejmować decyzje.
                            Wytrawni stratedzy planują "od tyłu". Najpierw definiują przyszły pożądany stan. Następnie, krok po kroku,  odpowiadają na pytanie, co musiałoby się  wydarzyć, aby ów stan się ziścił. Cofając się w swych rozważaniach "od przyszłości do teraźniejszości" dochodzą w końcu do wymagań początkowych, budując tym samym wiedzę o możliwych scenariuszach rozwoju sytuacji. 

                            A teraz zabawmy się powyższym fragmentem tekstu od słów "[...] W decydowaniu empirycznym [...]". Zamieńmy słowo "wiem" na słowo "rozumiem".  Ciekawe co wyjdzie?
                            "[...] W decydowaniu empirycznym ex post nie bierzemy pod uwagę tego, czego nie rozumiemy oraz faktu, że często nie rozumiemy, czego nie rozumiemy (to znaczy, rozumiemy, że nie rozumiemy, ale nie rozumiemy, czego nie rozumiemy), a także tego, że w ogóle możemy nie rozumieć, że nie rozumiemy. Mówiąc prościej, nie zdajemy sobie sprawy z zakresu swojego niezrozumienia, w tym niezrozumienia faktów, które należałoby brać pod uwagę w decyzji, gdybyśmy rozumieli, że należy je brać pod uwagę.[...]

                            Niby to samo, ale "niby" czyni różnicę.

                            Podsumowując, nie da się podjąć decyzji tylko na podstawie gołych faktów zaczerpniętych  z przeszłości. Trzeba zajrzeć w przyszłość, która jest projekcją naszego jej Rozumowego Wyobrażenia. Przyszłości jednak nie da się przewidzieć. Przynajmniej na razie. Na tym polega paradoks. 

                            Decyzję o wyborze przyszłej reakcji na zaobserwowaną przeszłość (niekiedy błędnie nazywaną "teraźniejszością" i określanej terminem "fakt") należy podjąć teraz, choć w momencie jej podejmowania nie wiemy, czy będzie ona adekwatna do przyszłości, której przecież przewidzieć się nie da.

                            Empiryczne decydowanie ex-post na podstawie Faktów zakłada, że przyszłość będzie rządzić się tymi samymi zasadami co przeszłość, zatem wiedza o przeszłości (owe Fakty) jest przydatna w odniesieniu do przyszłości. Rodzi się jednak wątpliwość: czy takie założenie jest uzasadnione w każdych okolicznościach? 
                            "[...] Empiryzm reprezentuje pogląd, iż wiedza wynika z doświadczania i podejmowania decyzji w oparciu o to, co zostało poznane. Scrum wykorzystuje podejście iteracyjne i przyrostowe w celu zwiększenia przewidywalności i lepszej kontroli ryzyka. [...]"
                            - Scrum Guide'2017

                            Można tu przytoczyć powszechnie znaną anegdotkę "z brodą", eksploatowaną na wszystkimi kursach zarządzania strategicznego. Otóż...
                            W 1898 r. zorganizowano w Nowym Jorku międzynarodową konferencję urbanistyczną. Jako że konie były w owym czasie podstawowym środkiem "napędu", dyskusję na konferencji zdominował problem końskiego nawozu gromadzącego się w wielkich aglomeracjach. Prognozowano bowiem, że do 1950 r. każda większa ulica w stolicy Wielkiej Brytanii zostanie przykryta kilkoma metrami końskiego łajna, oraz że w 1930 r. pokłady końskiego nawozu w Nowym Yorku sięgną kilku pięter. Czyżby przeoczono informację, że w 1893 niejaki Carl Benz uruchomił produkcję czterokołowych samochodów napędzanych silnikiem spalinowym? Czy może,  po prostu,  jeszcze nie "zrozumiano przyszłości" tego zjawiska i jego konsekwencji?
                            Na nasze szczęście, wobec braku pomysłów na rozwiązanie problemu końskich kup, wspomniana konferencja zakończyła się fiaskiem. Aż strach pomyśleć, jak wyglądałby współczesny Londyn albo Nowy York, gdyby ówcześni urbaniści znali Scruma i wykorzystywaliby tylko wiedzę, która "wynika z doświadczania" podejmowaliby decyzje tylko "w oparciu o to, co zostało poznane".

                            Decydowanie "w oparciu o to, co zostało poznane" jest przykładem typowego dla naszego kręgu cywilizacyjnego myślenia "do przodu" - od teraźniejszości (a de facto od przeszłości) ku przyszłości. W innych, np. azjatyckich cywilizacjach, decyduje się rozumując "do tyłu" - od hipotetycznej przyszłości, ku teraźniejszości. Najpierw określa się (nie)pożądany stan przyszły. Następnie stawia się pytanie, co musiałoby się wydarzyć, by ten stan zaistniał. Potem, co musiałoby się wydarzyć, by wydarzyło się to, co musiałoby się wydarzyć, by zaistniał ów rozpatrywany stan, i tak kolejno, krok po kroku, dochodzi się do konstatacji, czy możliwym jest zaistnienie owego stanu przyszłego. 
                            Planowanie "do tyłu" ma szereg zalet:
                            • nie wymaga wiedzy "o tym, co zostało poznane", która często bywa nieprzydatna,
                            • umożliwia rozpoznanie zakresu niewiedzy i uzupełnienie braków w tym zakresie, 
                            • dostarcza wiedzy o wymaganych zasobach i umiejętnościach,
                            • dostarcza wiedzy o możliwych wariantach  rozwoju bieżącej sytuacji, 
                            • stanowi gotowy plan działania "do przodu". 
                            Zatem by działać "do przodu", planujmy "do tyłu". 

                            O czym to rozmawialiśmy ...


                            Weźmy się teraz za "empiryczną kontrolę procesu" Scrum, cokolwiek to znaczy. Intuicja mi podpowiada, że autorom Guida chodziło raczej o „control” w rozumieniu "sterowanie", a nie „kontrolowanie”. Zatem porozmawiajmy o "empirycznym sterowaniu procesem", co nabiera sensu.

                            Owszem, można o czymś takim usłyszeć, a nawet przeczytać, ale jedynie... w kontekście Scruma. Rodzi się zatem wątpliwość i pytanie: czy Scrum był (jest) implementacją pewnego teoretycznego konceptu, a jeśli tak, to jakiego? Czy może  było odwrotnie - dorobiono koncept do istniejącego "produktu" by wyglądał bardziej "naukowo" i lepiej się sprzedawał?

                            Twórcy Scruma, wychodząc z założenia, że to, co dopiero ma się zdarzyć jest niepewne, co nie jest zbyt odkrywczym spostrzeżeniem. Uznali zatem, że w Scrumie będzie realizowany proces, w którym postęp opiera się na decyzjach podejmowanych ad hoc, ale tylko na podstawie empirycznie pozyskanej informacji, czyli na podstawie obserwacji tego, co zaszło, a NIE na podstawie tego, co będzie lub ma być, czyli szczegółowym planowaniu poszczególnych kroków, a nawet choćby "luźnej" antycypacji przyszłości. Można i tak, jeśli przyjąć założenie, że "jutro" będzie prawie takie samo jak "wczoraj". "Prawie" czyni jednak różnicę.

                            Mam  nieodparte wrażenie, że "empiryczna kontrola procesu" to nic innego jak zapożyczone z teorii sterowania klasyczne cybernetyczne sprzężenie zwrotne z angielska zwane "feedback", o czym napisano tony tomów. Mam jednak dwie uwagi.
                            Po pierwsze feedback sprawdza się doskonale, ale (zawsze są jakieś "ale") pod warunkiem, że dostarcza Faktów, co do których panuje przekonanie i powszechna zgoda odnośnie ich prawdziwości. Jednakże prawda jest (bywa) względna, gdyż zależy od przyjętej koncepcji prawdy i interpretacji Faktów w jej kontekście, a ponadto od: 
                            • sposobu tworzenia Faktów w ramach badania rzeczywistości, czyli przyjętej techniki badawczej, sposobu i dokładności prowadzenia obserwacji oraz metod wnioskowania, 
                            • umiejętności weryfikacji bezsporności Faktów, czyli umiejętność świadomego unikania błędów poznawczych, 
                            • umiejętności formułowania oraz weryfikacji hipotez i/lub teorii, w szczególności umiejętność świadomego stosowania (lub nie) metody naukowej, 
                            • opanowania sztuki podejmowania decyzji odnośnie akceptacji Faktów i wybranej teorii je tłumaczącej jako "tej właśnie" poświadczającej prawdę. Często bowiem Fakty wypieramy (Przydałaby się w Scrum wspólnie wyznawana koncepcja i/lub teoria prawdy).
                            Zatem decydent indywidualny i/lub zbiorowy powinien potrafić prawidłowo interpretować Fakty (kłania się zdolność budowania wyobrażeń a priori) uogólniać, wnioskować i podejmować decyzje. Jak ustalono, do tego potrzeba czegoś więcej niż tylko Faktów i "empirii". Brakuje Rozumu, Racjonalności, Metamodelu. Scrum jednak tego nie dostarcza. Trzeba to wszystko pozyskać i zorganizować samodzielnie, w ramach jego wdrożenia. 

                            Po drugie, choć zawartość feedbacku może mieć charakter przypadkowy, algorytm jego przetwarzania może mieć charakter deterministyczny. Im większy stopień niepewności feedbacku, tym bardziej powinien być "inteligentniejszy", ale nadal jest to algorytm, a nie "objawienie" co robić dalej. Zdaje sobie sprawę, że miłośnicy teorii emergencji mogą mieć inne zdanie na ten temat.

                            Przy okazji, entuzjastom  polemiki "empiryzm vs. racjonalizm" polecam nowy nośny temat "grzany" przez guru agila: evidence-based management, a nawet evidence-based practice. Obstawiam, że już niebawem będzie to "gorący" przedmiot prelekcji, szkoleń, a może i certyfikatów, przez kilka następnych sezonów.


                            Okej. Z "empiryczną kontrolą" jakoś uporaliśmy się. Teraz zabierzmy się za "podejmowanie decyzji w oparciu o to, co zostało poznane". 

                            Niestety i w tym przypadku nie da się obejść bez teorii, i to ciężkiego kalibru. 

                            Zarówno "decydowanie" jak i "poznawanie" to działania niezwykle skomplikowane, a każde z nich obrosło wieloma sążnistymi teoriami, a nawet odrębnymi dziedzinami nauki. Nie miejsce to i czas na ich omawianie i krytyczną analizę, ale po zaliczeniu kilku specjalistycznych kierunków studiów (np. cybernetyka, psychologia, filozofia, kognitywistyka, semiologia i kilka innych) lub przeczytaniu miriadów prac popartych kilkunastoletnią praktyką i z tym "tematem" również można jakoś sobie poradzić. Próbujcie. 

                            Jak widać, "zrozumienie" Scruma (cokolwiek to znaczy i cokolwiek się pod tym kryje), wbrew pozorom wymaga sporej dozy wiedzy i trudu przy jej pozyskaniu, ale gdy się już zaliczy parę szkoleń i zda parę egzaminów .... dalej będzie jak w kultowej piosence zespołu Skaldowie:
                            Widać gołym okiem, że z teoretycznymi podstawami Scruma jest jakiś problem, ale przestańmy się czepiać. Ostatecznie wszyscy ludzie Scruma to jedna rodzina.

                            Ale czym tu zapełnić ową pustkę dojmująco ziejącą z "teorii empiryczności" Scruma? A może to "coś" - jak zgaduję, bo z Guida to nie wynika - w założeniu "spontaniczne" lub "emergentne" da się jednak zalgorytmizować?

                            Zakończmy zatem spory. Zapoznajmy się z procesem prostym w zrozumieniu i w użyciu (a miało być bez złośliwości), godzącym wielbicieli Szkiełka, Oka oraz Rozumu. Wszystkich "filozujących" i "teoryzujących" praktyków, jak również "empirujących" teoretyków.

                            Proszę Państwa! Mam zaszczyt i przyjemność przedstawić...

                            "Proces Racjonalnie Empiryczny" 

                            Po angielsku brzmiało by to mniej więcej:

                            "The Rationally Empirical Process"

                            w skrócie

                            TREP

                            (Copyright © Marek Bisztyga 2019-2021). 


                            TREP to wzorzec procesowy, który  przyda się w każdych  warunkach, a w szczególności, gdy: 
                            • zakres działania nie jest jasno określony, a rezultat będzie pojawiał się stopniowo, 
                            • cele często się zmieniają, uczestnicy procesu dowiadują się więcej o tym, czego chcą w trakcie przebiegu procesu, 
                            • działania nie mogą być dobrze zdefiniowane z góry, planowanie jest trudne lub wręcz niemożliwe, 
                            • proces jest iteracyjny (wiele cykli), a każdy cykl silnie zależy od poprzedniego, 
                            • rezultat końcowy mierzony/oceniany jest subiektywnie, głównie stopniem satysfakcji i/lub akceptacji uczestników. 
                            Brzmi znajomo? 


                            Wasz, 
                            M. 

                            PS. Nie spodziewajcie się zbyt wiele. Nie jest to tzw. "silver bullet" albo "teoria wszystkiego". No, może prawie wszystkiego.




                            Brak komentarzy:

                            Prześlij komentarz